wtorek, 22 lipca 2014

CHAPTER 2

- Ok. - powiedziałam bez przekonania wymuszając sztuczny uśmiech. Nagle rozbrzmiał dźwięk pukania, a po naszej krótkiej odpowiedzi do pokoju wszedł Luke.
- Lizz, Eric kazał mi cię zawołać. Teraz twoja sesja. - uroczo uśmiechnął się chłopak spoglądając na mnie, a moja współlokatorka wychodząc błagalnie popatrzyła w moją stronę.
- Luke... Musimy o czymś porozmawiać... - cicho rozpoczęłam rozmowę.
- W takim razie chodź się przejść. - odrzekł blondyn, a ja poszłam za nim. Szliśmy korytarzem. 
- Tak? - chłopak zapytał patrząc na mnie z zaciekawieniem w oczach. Nie odpowiadałam. - O czym chcesz porozmawiać? - ponaglił mnie.

* oczami Luke'a *

Widziałem, że coś się stało. Prawie płakała.
- Bo... Chciałabym zapytać... - przerwała. Po czym wzięła głęboki oddech. - Podoba ci się Lizzy? - zatkało mnie. Wiedziałem, że to właśnie ona poprosiła Kylie o zadanie tego pytania, ale nie mogłem robić Lizz nadziei.
- Nie to, że mi się nie podoba, bo jest bardzo ładna, ale nie jest w moim typie. - odpowiedziałem.
- Ok. To nie mam więcej pytań. Czeeść! - powiedziała szybko sztucznie się uśmiechając i wybiegła, jakby nie chciała na mnie patrzeć. Powiedziałem coś nie tak?

* oczami Kylie *

Zaczęłam wbijać paznokcie w skórę. Głupie przyzwyczajenie. To właśnie dlatego tu jestem... Dopiero teraz przestałam wypierać się, że nie powinnam się tu znaleźć. Nie dawałam rady. Szybko potrzebowałam żyletki.
- Samookaleczasz się? - zapytała dziewczyna przechodząca obok mnie. Od razu rozpoznałam Cheryl. Siedziała przy tym samym stoliku na obiedzie. Przytaknęłam. - Wiesz... Może nie powinnam, ale... Chcesz żyletkę?
- A masz? Nie daję rady. Ja muszę... - zaczął ściekać ze mnie pot.
- Tak. Chodź ze mną, ale nikomu ani słowa. - powiedziała Cher i pociągnęła mnie za sobą do swojego pokoju. Z torebki ukrytej pod bielizną wyciągnęła 2 żyletki i jedną podała mi, a drugą, przejechała po swoim nadgarstku. Zrobiłam to samo.
- To... Od jak dawna tu jesteś? - zaczęłam konwersację powtarzając przy tym ruch narzędziem.
- Rok. Przyjechałam tu kilka miesięcy przed Hemmings'em. Wiesz, twoim kochasiem. - powiedziała uśmiechając się i puszczając oczko jeszcze kilka razy przejeżdżając po swojej skórze. Następnie wstała i opatrzyli rany.  Może i się cięła, ale widać było, że robiła to dla ulgi, z przyzwyczajenia i, że nie boli ją to. Ja w sumie miałam tak samo.
- Jakim kochasiem?! - wręcz wykrzyknęłam próbując brzmieć jakby to było absurdem. Niestety efekt zepsuły rumieńce, które ukazały się na mojej twarzy.
- Widzę jak na siebie patrzycie. Pierwszy raz widziałam, żeby Luke się uśmiechał. Ty też nie wyglądasz na obojętną. - mówiła Cheryl. Czyli Luke odwzajemnia moje uczucia?! 
- Nieważne. Skończymy ten temat. - odpowiedziałam trochę zirytowani komentarzem blondynki. - Zamiast tego może powiedz jak zamierzasz wytłumaczyć Adison i Eric'owi swoją zabandażowaną rękę.
- Nakłamię, że się uderzyłam. - wzruszyłem ramionami Cheryl. W pokoju rozległo się pukanie, a do środka wszedł brunet z kolczykiem w wardze.
- To Andy. - szepnęła do mnie dziewczyna.
- Cher, masz iść do Eric'a. - powiedział obojętnie nie patrząc na żadną z nas. Wydawał się dość groźny. Z kieszeni wyciągnął papierosa. Od razu domyśliłam się, że to dlatego tu jest. Uzależniony od nikotyny. W końcu gdyby tak nie było, to nie paliłby w budynku, w którym zakazuje się tego robić.
- Szluga? - spytał oschle, kiedy Cher wyszła z pokoju.
- Nie dzięki, nie palę. - odparłam i starając się nie odwracać na niego wzroku wybiegłam z pokoju koleżanki. Skoro Andy wrócił z zajęć, to Lizz już od dawna musiała być w pokoju. Westchnęłam ciężko. Nie wiedziałam jak jej to łagodnie powiedzieć. Weszłam do pokoju.
- No i? Co powiedział? - zaczęła wypytywać mnie dziewczyna. Moja twarz mówiła sama za siebie. Lizzy posmutniała, a po chwili rozpłakała się na dobre.
- Powiedział, że nie chodzi o to, że jesteś brzydka, bo jesteś śliczna, ale nie jesteś w jego typie. - próbowałam pocieszyć moją współlokatorkę.
- W sumie nie wiem czym się smucę... To było oczywiste. - otarła łzy, ale z jej oczy pociekły kolejne łzy, więc jej czynność niewiele dała. - Chodź, zaraz kolacja.

* oczami Luke'a *

Wziąłem swój telefon wraz ze słuchawkami i włączyłem pierwszą lepszą piosenkę. Zastanawiałem się w jaki sposób uraziłem Kylie. Odbiegła ode mnie, jakby mnie nienawidziła. Może ona po prostu taka jest? Nie znam jej, nie mogę tego stwierdzić, ale moja teza wydawała się dość prawdopodobna. Miałem tysiące myśli.
- Hemmings, obudź się idioto. Od pół godziny nad tobą stoję. Zaraz kolacja! - wydzierał mi się do ucha Mikey.
- Nie idę. Nie drzyj się... - przełączyłem piosenkę na Come As You Here Nirvany i zamknąłem oczy. Mike westchnął i wyszedł.

~*~

* oczami Kylie *

Doszłyśmy do stołówki. Nie byłam głodna, więc wzięłam sobie tylko jabłko. Usiadłyśmy przy tym samym stoliku, co podczas obiadu. Siedzieli już wszyscy poza Luke'iem.
- Michael, gdzie Luke? - spytała Cheryl wyprzedzając moje pytanie.
- Nie ma ochoty jeść. Cały wieczór jest jakiś niedostępny, w swoim świecie. Wygląda na zakochanego. - odparł chłopak, po czy wziął łyka wody. Cher popatrzyła na mnie z uśmiechem mówiącym "Miałam rację", a ja odwróciłam wzrok na Lizzy próbującą powstrzymać płacz po usłyszanych słowach. Nie mogłam patrzeć na nią w takim stanie z mojego powodu.
- Nie jestem głodna. - wstałam od stołu i w jak najszybszym tempie. Nikogo nie zdziwiło moje zachowanie, ale cóż... Tu zjawiają się różne osoby o różnych charakterach, więc wątpię żeby było to dla nich nowością. Poza tym, to w sumie dobrze. Słowa wypowiedziane przez Mikey'a mnie zabolały, ale bardziej przejęłam się moją współlokatorką. Moje uczucie jest pewnie głupim zauroczeniem. W końcu znamy się dopiero jeden dzień. Nie wiem o nim wystarczająco dużo - w przeciwieństwie do Lizz. Ona w końcu zna go już rok.

~*~

Zanim się obejrzałam, byłam już w pokoju. Jak na jeden dzień za dużo przeżyłam. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam do łóżka. Chciałam jak najszybciej zasnąć...

________________________________________________________
Ok. Rozdział drugi za nami. Dziękuję wam za wszystkie wyświetlenia, których jest cała masa! Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Mam pewność, że nie piszę tego sama dla siebie, ale komuś chce się to czytać :) Teraz postanowiłam, że aby następny rozdział się pojawił musi być przynajmniej 5 komentarzy, a rozdział dodam najwcześniej w piątek wieczorem. Jeżeli do tego czasu i tak nie będzie tych 5 komentarzy, rozdział pojawi się później.
Dzisiaj również ogłoszenie parafialne:
 Myślałam nad założeniem ask'a o tym fanfiction. Napiszcie co myślicie o tym pomyśle w komentarzach.

11 komentarzy:

  1. dobry pomysł :) trochę współczuję kylie i w sumie lukowi też, bo on nie wie co się dzieje :( rozdział zajebisty pisz nexta :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha bardzo mi sie podoba to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne!!!!!!!pisz dalej:*
    dobry pomysł z tym askiem :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Opowiadanie jest naprawde dobre,a pomysł z askiem też jest dobry :)
    Nie mg sie doczekać kolejnej części :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Zakłądaj aska :D A rozdział świetny! nie mogę się doczekać następnego !

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowne :)
    możesz powiadamiać mnie o nowych rozdziałach na asku @solkaaXD ? :3

    OdpowiedzUsuń
  7. jaaaaa chce juz piaaaatek! a na powaznie czemak na nexta bo akcja sie rozkreca i jest s u p e r o w e

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na next!!! ♥
    @Liwia444 :)

    OdpowiedzUsuń