- Co się jej stało? - spytał nie kryjąc zdziwienia.
- Dowiedziała się o Michael'u i jej psychika tego nie wytrzymała... Sam widzisz, co zrobiła. - wskazałam na ledwo przytomną Lizzy. Luke podniósł i pomógł jej dojść do samochodu. Myślę, że skoro do domu mamy jakieś 30 minut, a Lizz prawie śpi i zupełnie nie wie co się dzieje, to dobry moment aby wreszcie szczerze pogadać. Blondyn usiadł za kierownicą i odpalił silnik. Przez pierwsze 10 minut jazdy zastanawiałam się jak zacząć. Przy tym tępo wpatrywałam się w przestrzeń przede mną. Luke spojrzał na mnie kątem oka.
- Coś się stało? - spytał troskliwie.
- Nie nic, tylko... - urwałam. Odetchnęłam głęboko. Mój język się plątał, a ja nie umiałam dobrać odpowiednich słów.
- Tylko...?
- ...Chodzi o to, że przez przypadek znalazłam akta policyjne Calum'a w twojej szafce. Luke, zadajesz się z mordercą i doskonale o tym wiesz. Przecież to chore! - zebrałam się i powiedziałam wszystko prost z mostu.
- Nic nie rozumiesz... - odparł po chwili ciszy. Widziałam, że to go zabolało. Nie wiedziałam nawet dlaczego. Nie mówiłam przecież o nim, ani Mikey'u, tylko o Calum'ie.
- To może mi wyjaśnisz czego nie rozumiem?! - nieco podniosłam ton.
* oczami Luke'a *
Jak mam jej powiedzieć, że nie tylko Cal miał problemy z prawem? Że byliśmy w gangu? Że ja też nieraz kogoś zabiłem? Chciałem wrócić do normalnego życia... Zapomnieć o tym wszystkim. W tej chwili przed oczami stanęły mi wszystkie sceny, w których ktoś został uśmiercony z mojego pistoletu. Nagle zrobiło mi się niesamowicie duszno. Na chwilę zatrzymałem się na poboczu i wyszedłem z auta. Musiałem chwilę głęboko pooddychać. Kylie przyglądała mi się z niezrozumieniem. Nie wiedziałem jak jej to wyjaśnić. W końcu wstałem i wszedłem do środka ponownie odpalając.
- Kylie... Tak czy tak nie zrozumiesz. - wielka gula stanęła mi w gardle.
- Może nie zrozumiem, ale będę wiedziała na czym stoję. Czemu mnie okłamujesz? - spytała wyraźnie zmartwiona. - Tu chodzi o twoje dobro.
- Możemy porozmawiać o tym trochę później? - poprosiłem. Dziewczyna tylko pokiwała głową i znów zaczęła patrzeć w otchłań. Nie umiałem skupić się na drodze. Cały mój mózg skupiał się na tym, jak powiedzieć Kylie, że ja również nie jestem bez winy. Bałem się jak zareaguje.
~*~
Będąc na miejscu nawet się nie odezwałem. Kylie doskonale wiedziała, że dojechaliśmy, a ja nie miałem ochoty na jakąkolwiek wypowiedź. Wyszedłem z auta i otworzyłem tylne drzwi, aby pomóc Lizzy dostać się do budynku, bo nie ma opcji, by doszła o własnych siłach.
- Lizz, wstawiaj. Jesteśmy na miejscu. Położysz się u siebie. - szturchnąłem lekko przyjaciółkę. Momentalnie się wybudziła i odetchnęła głęboko. Widocznie ją przestraszyłem. Z jej ust czuć było intensywną woń alkoholu. Dziewczyna dała sobie pomóc i podniosła się z miejsca. Doniosłem ją przed próg domu. Kylie bez słowa nas wyminęła i otworzyła drzwi, jakby czytała mi w myślach. Podziękowałem skinieniem głowy i pomogłem Lizzy dostać się do jej pokoju. Wiem, że zachowywałem się jak kretyn wobec Kylie, ale to i tak niczego nie pogorszy. Wiedziałem co się stanie, jakby to był jakiś jebany film, a ja byłbym reżyserem. Potrzebowałem jeszcze trochę czasu, aby ubrać moją przemowę w odpowiednie słowa, ale miałem może jeszcze 5 minut. Oparłem się rękoma o szafkę i na chwilę przymknąłem oczy. Poczułem na sobie czyjś wzrok. Moja dziewczyna stała oparta o framugę drzwi wpatrując się we mnie bez słów. Czekała, aż będę gotowy wszystko jej powiedzieć; nie naciskała. Właśnie to kocham w niej najbardziej; jej wyrozumiałość. Może poza jej niebiańskim uśmiechem, ogromną czułością, jej cudownymi pocałunkami i przytuleniami z zaskoczenia, w których była mistrzem... Mógłbym wymieniać jeszcze bardzo, bardzo długo. Nadszedł ten moment. Podszedłem do Kylie dalej się nie odzywając i namiętnie pocałowałem. Dziewczyna była trochę zdezorientowana moim zachowaniem, ale odwzajemniła pocaunek. Nie trwał długo, ale wiedziałem, że to nasz ostatni pocałunek. Zawsze tak było. Dziewczyna odeszła od Ash'a następnego dnia po dowiedzeniu się całej prawdy, a Cheryl od Calum'a od razu. Nie chcę, żeby ze mną też się tak stało. Dziewczyna tylko na mnie popatrzyła, a ja pokiwałem głową i wskazałem krzesło. To niesamowite, że umieliśmy wszystko sobie wyjaśnić bez słów.
~*~
Będąc na miejscu nawet się nie odezwałem. Kylie doskonale wiedziała, że dojechaliśmy, a ja nie miałem ochoty na jakąkolwiek wypowiedź. Wyszedłem z auta i otworzyłem tylne drzwi, aby pomóc Lizzy dostać się do budynku, bo nie ma opcji, by doszła o własnych siłach.
- Lizz, wstawiaj. Jesteśmy na miejscu. Położysz się u siebie. - szturchnąłem lekko przyjaciółkę. Momentalnie się wybudziła i odetchnęła głęboko. Widocznie ją przestraszyłem. Z jej ust czuć było intensywną woń alkoholu. Dziewczyna dała sobie pomóc i podniosła się z miejsca. Doniosłem ją przed próg domu. Kylie bez słowa nas wyminęła i otworzyła drzwi, jakby czytała mi w myślach. Podziękowałem skinieniem głowy i pomogłem Lizzy dostać się do jej pokoju. Wiem, że zachowywałem się jak kretyn wobec Kylie, ale to i tak niczego nie pogorszy. Wiedziałem co się stanie, jakby to był jakiś jebany film, a ja byłbym reżyserem. Potrzebowałem jeszcze trochę czasu, aby ubrać moją przemowę w odpowiednie słowa, ale miałem może jeszcze 5 minut. Oparłem się rękoma o szafkę i na chwilę przymknąłem oczy. Poczułem na sobie czyjś wzrok. Moja dziewczyna stała oparta o framugę drzwi wpatrując się we mnie bez słów. Czekała, aż będę gotowy wszystko jej powiedzieć; nie naciskała. Właśnie to kocham w niej najbardziej; jej wyrozumiałość. Może poza jej niebiańskim uśmiechem, ogromną czułością, jej cudownymi pocałunkami i przytuleniami z zaskoczenia, w których była mistrzem... Mógłbym wymieniać jeszcze bardzo, bardzo długo. Nadszedł ten moment. Podszedłem do Kylie dalej się nie odzywając i namiętnie pocałowałem. Dziewczyna była trochę zdezorientowana moim zachowaniem, ale odwzajemniła pocaunek. Nie trwał długo, ale wiedziałem, że to nasz ostatni pocałunek. Zawsze tak było. Dziewczyna odeszła od Ash'a następnego dnia po dowiedzeniu się całej prawdy, a Cheryl od Calum'a od razu. Nie chcę, żeby ze mną też się tak stało. Dziewczyna tylko na mnie popatrzyła, a ja pokiwałem głową i wskazałem krzesło. To niesamowite, że umieliśmy wszystko sobie wyjaśnić bez słów.
- No więc... - podrapałem się po karku. - Owszem, Calum nie raz zabił, ale robił to z konkretnego powodu.
- Cokolwiek powiesz, jestem pewna, że to nie jest wystarczająco dobry powód, aby zabić człowieka! - uniosła się. Chwilę później znów usiadła i pozwoliła mówić mi dalej.
- Rzecz w tym, że nie tylko Cal zabijał. - przełknąłem wielką fulę. Żadne słowa nie chciały wypłynąć z moich ust. Dziewczyna popatrzyła na mnie z wyraźnym niezrozumieniem. - Kylie, ja również jestem zabójcą. - w końcu powiedziałem. Moja ukochana powoli wstała i wycofała się do wyjścia. Po chwili wybiegła ile sił w nogach. Czyli miałem rację...
* oczami Kylie *
Nie mogę uwierzyć w to, o czym właśnie się dowiedziałam. Nie wiedziałam jak się zachować. Dalej w pełni nie dotarło do mnie, że mieszkałam z trzema mordercami. Najgorsze jest to, że jednego z nich kocham. Jaki paradoks. Boję się go, ale go kocham i chcę spędzać z nim czas. Nie rozumiałam sama siebie, ale i tak będę musiała zapomnieć. Nie mogę związać się z bandytą. To nienormalne. Postanowiłam przeanalizować całą sytuację spacerując po obrzeżach Sydney. Szłam wzdłuż plaży, a moim jedynym zajęciem było myślenie. Myślenie o tym wszystkim co wydarzyło się przez ostatnie 3 miesiące. Poznałam go i od razu wiedziałam, że to ten jedyny. A jednak się pomyliłam... Zdecydowanie za szybko go oceniłam. Znalazłam też dwie wspaniałe przyjaciółki, z czego jedna już nie żyje. Zamieszłam z Lizzy, Michael'em, Calum'em i Luke'iem. Tu już nawet nie chodzi o nasz związek. Mieszkałam z trzema przestępcami i nawet o tym nie wiedziałam. Co jeśli Lukey'owi tak naprawdę wcale nie chodziło o miłość. Może miał w planach mnie zabić? A może któryś z jego przyjaciół? Szczerze, to w tej chwili żałowałam, że wybiegłam z tego domu, bo nie dowiedziałam się całej prawdy. W sumie i tak muszę jeszcze tam wrócić. Przecież nie zostawię wszystkich swoich rzeczy. Na razie będę mieszkała tam, gdzie przed wyjazdem do kliniki. Zanim się obejrzałam, było już ciemno. Nad wodą nie było nikogo. W końcu postanowiłam wrócić po swoje rzeczy.
~*~
Odetchnęłam głęboko i zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła Lizzy.
- Gdzie ty byłaś tak długo? - spytała. Język wciąż jej się plątał.
- Na spacerze. - odpowiedziałam powoli. - Idź się położyć.
- Niech ci będzie. - powiedziała i pokierowała się do pokoju. Weszłam za nią i zaczęłam pakować ubrania. Po wzięciu wszystkich moich rzeczy od razu wyszłam z tego domu. Dziwne, że było tak cicho. Chłopaków chyba nie było. To w sumie dobrze. Nie chciałam ich widzieć.
* oczami Luke'a *
Postanowiliśmy w Cal'em pojechać do Michael'a. Bylibyśmy już na mniejscu, ale Calum jechał strasznie wolno.
- Calum, moja babcia szybciej jeździ. - odezwałem się pierwszy raz od początku drogi. Cały czas myślałem, że to już koniec. Że Kylie do mnie nie wróci. Będzie bała się, że ją skrzywdzę.
- Zamknij się. - odpowiedział. Postanowiłem już nic nie mówić. Nie dlatego, że Hood ma z tym problem, tylko dlatego, że nie mam siły, ani ochoty. Od razu po zaparkowaniu ruszyłem za szatynem.
- Przyszliśmy odwiedzić Michael'a Clifford'a. - poinformowałem pielęgniarkę znajdującą się za ladą.
- Jesteście dla niego...? - spytała.
- Ja jestem kuzynem, a to jego... Chłopak. - posłałem Calum'owi mordercze spojrzenie. Serio, na nic lepszego cię nie stać?! Uśmiechnąłem się najszerzej jak tylko potrafiłem.
- Poproszę dowody osobiste. - nie patrząc na nas odparła kobieta. Podałem jej mój i fałszywkę Calum'a. Nie mogliśmy pozwolić na rozpoznanie nazwiska brązowookiego. W końcu jest poszukiwany. Dalej śmieszy mnie to, że mimo licznych rysopisów gliny nie umieją go złapać.
- Sala numer 192. Po schodach i do końca korytarza. - powiedziała pielęgniarka i podała mi dowody. Weszliśmy na piętro.
- Czy ty do reszty zwariowałeś?! - wydarłem się na niego, gdy byliśmy już dość daleko od recepcji szpitalnej. Szkoda tylko, że nie pomyślałem, że są tu inni pracownicy.
- Sorry, takie życie... Działałem pod wpływem presji. - widziałem, że próbował brzmieć poważnie. Sęk w tym, że mu to nie wychodziło. Bawiło go to, co powiedział. Ze mną było natomiast na odwrót. W każdym razie tą sprawę przełożę na kiedy indziej. Pogadamy sobie w drodze powrotnej. Wszedłem do sali jako pierwszy. Zamurowało mnie. Czemu w tym jednym dniu wszystko w moim życiu się wali.
- O co tu chodzi? - zapytałem głośno.
_______________
Możecie mnie nienawidzić. Przepraszam, że w zeszłym tygodniu nie było rozdziału. Mój tata organizował urodziny, więc nie miałam czasu pisać. W każdym razie jestem z nowym rozdziałem! Może nie jest najlepszy, ale i tak cieszę się, że napisałam wszystko zgodnie z planem :)
Specjalna dedykacja dla Kasi i Julii - moich najukochańszych przyjaciółek <3
Każdego, kto przeczytał ten rozdział proszę o zostawienie po sobie śladu w postaci komentarza. Z każdym rozdziałem jest ich coraz mniej, przez co tracę ochotę na pisanie, bo to przestaje tracić sens.
#SheLooksSoPerfectTo100MillionViews - pamiętajmy, aby nabijać wyświetlenia.
To w sumie tyle, ilysm xx
- Przyszliśmy odwiedzić Michael'a Clifford'a. - poinformowałem pielęgniarkę znajdującą się za ladą.
- Jesteście dla niego...? - spytała.
- Ja jestem kuzynem, a to jego... Chłopak. - posłałem Calum'owi mordercze spojrzenie. Serio, na nic lepszego cię nie stać?! Uśmiechnąłem się najszerzej jak tylko potrafiłem.
- Poproszę dowody osobiste. - nie patrząc na nas odparła kobieta. Podałem jej mój i fałszywkę Calum'a. Nie mogliśmy pozwolić na rozpoznanie nazwiska brązowookiego. W końcu jest poszukiwany. Dalej śmieszy mnie to, że mimo licznych rysopisów gliny nie umieją go złapać.
- Sala numer 192. Po schodach i do końca korytarza. - powiedziała pielęgniarka i podała mi dowody. Weszliśmy na piętro.
- Czy ty do reszty zwariowałeś?! - wydarłem się na niego, gdy byliśmy już dość daleko od recepcji szpitalnej. Szkoda tylko, że nie pomyślałem, że są tu inni pracownicy.
- Sorry, takie życie... Działałem pod wpływem presji. - widziałem, że próbował brzmieć poważnie. Sęk w tym, że mu to nie wychodziło. Bawiło go to, co powiedział. Ze mną było natomiast na odwrót. W każdym razie tą sprawę przełożę na kiedy indziej. Pogadamy sobie w drodze powrotnej. Wszedłem do sali jako pierwszy. Zamurowało mnie. Czemu w tym jednym dniu wszystko w moim życiu się wali.
- O co tu chodzi? - zapytałem głośno.
_______________
Możecie mnie nienawidzić. Przepraszam, że w zeszłym tygodniu nie było rozdziału. Mój tata organizował urodziny, więc nie miałam czasu pisać. W każdym razie jestem z nowym rozdziałem! Może nie jest najlepszy, ale i tak cieszę się, że napisałam wszystko zgodnie z planem :)
Specjalna dedykacja dla Kasi i Julii - moich najukochańszych przyjaciółek <3
Każdego, kto przeczytał ten rozdział proszę o zostawienie po sobie śladu w postaci komentarza. Z każdym rozdziałem jest ich coraz mniej, przez co tracę ochotę na pisanie, bo to przestaje tracić sens.
#SheLooksSoPerfectTo100MillionViews - pamiętajmy, aby nabijać wyświetlenia.
To w sumie tyle, ilysm xx