- L... Luke - naprawdę się przestraszyłam. - Mam wrażenie, że ktoś cały czas się na nas gapi.
- Nie ma się czego bać. - uspokoił mnie. Wodził przy tym kciukiem po moim policzku. - Adison powiedziała, że ktoś będzie nas obserwował.
- Po co? - wydawało mi się to dość absurdalne. Z jakiego powodu opiekunka nasyłała na nas obserwatorów?
- Żebyśmy niczego nie nabroili. - próbował przedrzeźniać Adison, co marnie mu wychodziło, ale to dodawało mu tylko uroku. Pokiwałam głową w geście zrozumienia ledwo powstrzymując się od wybuchu śmiechu.
- To co z tym jedzeniem? - zapytałam po chwili udając irytację w skutek czego Luke mało nie zaczął tarzać się ze śmiechu. - No co?
- Nic, nic. - wydusił. - To chodź tutaj. - wskazał najbliższą restaurację i poszliśmy w jej kierunku.
~*~
Po posiłku wyszliśmy na długi spacer. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
- Boże! - wykrzyknął w pewnym momencie Lukey spoglądając na zegarek.
- Co się stało? - zapytałam troskliwie.
- O 19.00 mieliśmy być z powrotem. Jest za pięć. Adison nas zabije. - wysyczał przez zęby chłopak.
- Super... - przewróciłam oczami i pobiegłam w stronę auta wciąż zaparkowanego przed wesołym miasteczkiem, a blondyn powtórzył moją czynność. Co prawda nie było to daleko stąd, ale i tak musieliśmy jak najszybciej dostać się do samochodu. Niestety moja kondycja dawała się we znaki. Zaczęłam ciężko dyszeć, ale nie przerwałam biegu. Luke się zatrzymał.
- Pomóc ci? - wybuchnął śmiechem. Uderzyłam go w ramię. Chciałam, aby chociaż trochę go zabolało, ale przy mojej sile to było niewykonalne. Nie czekał na odpowiedź, tylko wziął mnie na plecy i pobiegł do auta.
~*~
- Nie mogę uwierzyć, że tak mnie oszukaliście! Razem z Eric'iem odchodziliśmy od zmysłów! - Adison zaczęła na nas krzyczeć. Czułam się jak w szkole, w gabinecie dyrektora. - Zwłaszcza ty, Luke. - podeszła do chłopaka. - Poważnie nadużyłeś sobie mojego zaufania i cierpliwości. - przez chwilę wydawało mi się, że Adison chce mu wygrzebać kiszki widelcem. Luke nic sobie z tego nie robił. Był nadzwyczaj spokojny. Pewnie nadal wydzierała się na nas, jak to z Eric'iem zastanawiali się gdzie są, ale do środka weszło 3 facetów ubranych w garnitury. Adison złagodniała i westchnęła cicho. - Idźcie na kolację... - wyszliśmy. Na początku szliśmy w milczeniu, jakby żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Chciałam zapytać Luke'a o tych facetów, ale darowałam sobie, gdyż wiedział pewnie tyle samo, co ja.
- Dziękuję za naprawdę wspaniały dzień. - w końcu postanowiłam przerwać ciszę.
- Do usług. - uśmiechnął się ukazując to swoje słodkie wgłębienie. W tym momencie usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się by zobaczyć kto to i ujrzałam owych trzech mężczyzn. Kierowali skę do wyjścia z grymasem na twarzy.
- Luke, wiesz kto to? - wskazałam na facetów. Pomyślałam, że skoro chłopak jest tu o wiele dłużej, to może będzie orientował się w tej sytuacji.
- Wiem tylko, że są z FBI. Sprawdzają u nas bezpieczeństwo. Czemu pytasz?
- Mam złe przeczucia... Nieważne. Najlepiej o nich zapomnijmy. - zaproponowałam. Chłopak jeszcze chwilę patrzył na mnie pytająco, ale nie odpowiadałam, więc odpuścił. Poszliśmy w kierunku stołówki.
~*~
* oczami Luke'a *
Po kolacji od razu udałem się do pokoju. Dzisiejszy dzień był dość męczący. Chciałem pogadać z Michael'em. Wszedłem do pomieszczenia i mnie zatkało. Na łóżku Mikey'a siedział on i... Cher. Byli sobą tak zajęci, że nawet mnie nie zauważyli, więc odchrząknąłem znacząco.
- To ja może pójdę. Do następnego! - trochę zdenerwowała się dziewczyna, gdy tylko na mnie spojrzała. Wyszła. Parsknąłem śmiechem.
- Jak randka? - jakby nigdy nic nie zwrócił uwagi na to, co właśnie się wydarzyło.
- Udana. Kylie spodobał się pomysł z wesołym miasteczkiem. - odpowiedziałem. - No i była zachwycona tym starym Mercedes'em. - dodałem po chwili.
- Nie, nie. Czy ty...? - nie musiał dokańczać. Wiedziałem o czym mówi.
- Tak... - westchnąłem beznamiętnie i położyłem się na łóżko. Zacząłem sprawdzać bezcelowo telefon.
- Powaliło cię? Jakim sposobem to załatwiłeś? - zrobił wielkie oczy. Nie musiałem odpowiadać słowami. Wystarczyło pokazać mu telefon. - Nie możemy utrzymywać z nimi kontaktu. Nie pamiętasz co stało się przy naszym ostatnim spotkaniu?!
- Wyluzuj... Co może się stać? Jesteśmy w klinice.
- Racja, ale prędzej czy później się stąd wydostaniemy. Wtedy będziesz żałował. Ja się do tego nie mieszam. - ułożył się wygodnie na łóżku i wyciągnął MP3 ze słuchawkami. Włączył piosenkę na tyle głośno, że bez problemu rozpoznałem Green Day. Miał rację. Mogłem wpaść w niezłe kłopoty, ale tym będę martwił się kiedy indziej. Uznałem, że dość myślenia jak na jeden dzień. Teraz chciałem zatopić się w błogim śnie. Niestety, moje plany szybko zostały zniszczone. Ktoś dzwonił do mnie jakieś 15 razy. Spojrzałem na zegarek. 3 w nocy. Mozolnie wywlokłem się spod kołdry i usiadłem.
- Halo? - bardziej ziewnąłem niż powiedziałem.
- Hemmings? Jak dobrze znów cię słyszeć. - zaśmiał się mój rozmówca.
- Czego chcesz? - warknąłem, gdy tylko zorientowałem się z kim rozmawiam. Mogłem wcześniej sprawdzić kto dzwoni, ale byłem zbyt śpiący, by o tym myśleć.
- Spotkać się po latach. Pogadać.
- Mam spotykać się z tobą? Hahaha, zapomnij. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Nie zapominaj, że wisisz mi przysługę. - odrzekł poważnym tonem.
- Co najwyżej mogę ci podziękować.
- Jak tam sobie chcesz, ale lepiej uważaj sobie na tą swoją dziewczynę.
- Czekaj, czekaj. Skąd wiesz o Kylie?
- Wyszedłeś z nią wczoraj poza teren kliniki. Myślisz, że cię nie widziałem? No proszę cię. - parsknął śmiechem. - Naciesz się nią, puki możesz.
- Kiedy i gdzie? - uległem. Nie mogłem pozwolić, aby ten dupek zrobił coś Kylie. Wiedziałem, do czego jest zdolny. Nie wybaczyłbym sobie.
- Wiedziałem, że się dogadamy. Jutro, a raczej dzisiaj o 21.00 tam, gdzie zawsze. - rozłączył się. Mógłbym przysiąc, że przygotował na mnie jakąś pułapkę, ale lepiej ja, niż Kylie. Nie próbowałem nawet już zasypiać. Teraz muszę obmyślić plan, jak powiedzieć Adison, że muszę pilnie wyjść.
Rano obudził mnie Michael. Czyli jednak zasnąłem.
- Stary, telefon cały czas ci dzwoni. - szturchał moje ramię kumpel.
- Kto to? - ziewnąłem.
- Nie wiem. Nie sprawdzałem. Wychodzę. Przyjdę dopiero na zajęcia. Nie będzie mnie na śniadaniu.
- Mhm... Czyli idziesz do Cheryl? - zaśmiałem się. Chłopak pochwycił najbliższą poduszkę i z całej siły wymierzył we mnie cios. Jeszcze bardziej się zaśmiałem. - Czyli tak. - dodałem już sam do siebie. Mój telefon cały czas wibrował. Od niechcenia spojrzałem na ekran. Obawiałem się tego.
- Czego ty jeszcze chcesz?! - krzyknąłem zirytowany.
- Spokojnie, nie bulwersuj się. - zaśmiał się. - Mam nadzieję, że nic nikomu nie powiedziałeś... - po chwili przybrał poważny ton.
- Nikt nic nie wie. - przewróciłem oczami już spokojniej.
- Hemmings, nie przewracaj tymi oczami. Wyglądasz jak mała dziewczynka. - wybuchnął śmiechem. Czemu on tak dobrze mnie znał?
- Czemu do mnie dzwonisz? - postanowiłem zignorować jego komentarz.
- Nikt ma się nie dowiedzieć, bo jeśli tak, to ostro za to zapłacisz. - usłyszałem dźwięk rozłączania. Jeszcze chwilę tępo patrzyłem w przestrzeń znajdującą się przede mną. Wiedziałem, że coś knuje. Inaczej pewnie miałby to głęboko w dupie. Co on chce mi zrobić? Albo jeszcze gorzej... Kylie. Nie. Nie. To absurdalne. Szybko odrzuciłem tę myśl od siebie. Ubrałem się w czarną koszulkę z logiem Blink-184, czarne rurki i Vansy w tym samym kolorze. Umyłem zęby i ułożyłem włosy. Następnie poszedłem prosto do stołówki. Usiadłem przy stole jedynie z Colą. Nie miałem na nic ochoty. Bałem się. Nie o siebie, ale o Kylie. Wiem do czego on jest zdolny. Powinienem powiedzieć o tym Michael'owi. Jest moim przyjacielem, więc chyba chciałby wiedzieć w jakie kłopoty się pakuję i jakie są konsekwencje. Z drugiej strony jeśli mu powiem, on zrobi coś jednej z dwóch najważniejszych osób w moim życiu. To byłoby najgorsze, co by mnie mogło spotkać. Byłem tak pochłonięty rozmyślaniem, że nie zauważyłem nawet, że nie siedzę przy stole sam. Obok mnie siedziały Lizzy i Kylie próbujące mnie "rozbudzić".
- Luke, żyjesz jeszcze? - pukała mi w ramię Lizz.
- Nie wiem. Mam nadzieję, że nie. - wyraźnie zaspany powiedziałem przymykając powieki i ziewając. Może i zasnąłem, ale nie wyglądało na to, żebym pospał więcej niż pól godziny.
- Może powinieneś położyć się spać? Nie wyglądasz najlepiej. - zaproponowała Kylie z wyraźną troską.
- Nic mi nie będzie. - wypiłem ostatni łyk Coli. - Z resztą... Za chwilę zaczynają się zajęcia.
- Pogadam z Adison i nie ma "ale". - odparła stanowczo.
- Jesteś aniołem. - uśmiechnąłem się i cmoknąłem moją dziewczynę w policzek ledwo nie zasypiając. Coca-Cola co prawda zawiera kofeinę, ale ta dawka jest na tyle mała, że moje zmęczenie w tym przypadku góruje.
* oczami Kylie *
- To teraz proszę mi się wytłumaczyć, czemu nie spałeś całą noc. - odparłam całkiem poważnie.
- Po prostu nie mogłem zasnąć. - zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią. Wiedziałam, że kłamie, albo mówi tylko część prawdy, ale w tym momencie nie chciałam go o nic wypytywać. Wyraźnie potrzebował długiego, porządnego odpoczynku. Postanowiłam, że spytam go o prawdziwy powód kiedy będzie w stanie racjonalnie myśleć. Niby ze mną rozmawiał, a jednak z każdą minutą coraz mniej rozumiał i najzwyczajniej popadał w sen. Doszliśmy do gabinetu Adison. Nie zdążyłam zapukać, bo z owego pomieszczenia wyszło trzech mężczyzn. TYCH trzech mężczyzn. Ciekawość zżerała mnie od środka. Starsznie chciałam dowiedzieć się kim są, ale postanowiłam zostawić to pytanie na inną okazję.
- Cześć Adison. - ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi jedną ręką, bo druga była zajęta podtrzymywaniem Lukey'a. Jeszcze nie spał, ale gdybym nie pomogła mu w utrzymaniu równowagi, prawdopodobnie wylądowałby na podłodze. - Jest taka sprawa. Luke trochę źle się czuje. Nie umiał spać w nocy, a teraz ledwo trzyma się na nogach. Mógłby zostać dzisiaj w pokoju? - chłopak powoli otworzył oczy i cicho mi zawtórował. Nie wiedziałam, czy opiekunka w ogóle słyszała jego słowa.
- Ymm... Chyba nie mam wyboru. Lepiej, jakby się porządnie wyspał, niż tracił czas na zajęciach nic nie rozumiejąc i jeszcze siląc się na wytrzymanie tego dnia. Zaprowadź go do pokoju i przyjdź na zajęcia. Zaczynają się za 10 minut.
- Okey, nie ma sprawy. - posłałam Adison krótki uśmiech i wyszliśmy. Wędrówkę do pokoju odbyliśmy bez słowa. Otwarłam drzwi i ujrzałam Mikey'a z Cheryl wpatrujących się we mnie.
- Nie przeszkadzajcie sobie. Zaraz wyjdę. - powiedziałam po chwili parskając śmiechem.
- Co z Luke'iem? - Michael zignorował mój komentarz.
- Nie idzie dzisiaj na zajęcia.
- To chyba oczywiste, skoro jest w takim stanie. Pytam co się stało, że wygląda jak zmarły.
- Skoro chce mu się spać, to... No nie wiem... Może... Nie spał w nocy? - powiedziałam sarkastycznie. Chłopak prychnął.
- Idę na zajęcia. - oznajmił i wyszedł. Nie zauważyłam nawet kiedy Luke się położył. Podeszłam do jego łóżka. Spał. Mimowolnie uśmiechnęłam się, wiedząc jego senną bezbronność.
- Idziesz? - podeszła do mnie Cher. Pokiwałam głową i wyszłyśmy.
____________
Pozdrawiam wszystkich, którzy chcieli mnie zabić za Mheryl. Love ya!
To chyba pierwszy rozdział, z którego jestem w miarę zadowolona. Pomińmy fakt, że pisałam go o 5 nad ranem i w ogóle nie miałam na niego pomysłu, a on jak na złość nie chciał przyjść. :) No nic, proszę o komentarze. Dla was to minuta,a. Dla mnie porządna motywacja. Jeśli będzie ich 8 dodam następny rozdział.
Lots of love x
Super <33
OdpowiedzUsuńDawa jnexta xd
OdpowiedzUsuńCoś się dzieje .....
OdpowiedzUsuńJejku Mheryl jednak istnieje! :D
OdpowiedzUsuńI teraz to już serio się pogubiłam z Mizzy i Mheryl :___:
"Dobrze się bzyka?" Milka kocham cię za ten tekst hahaha <3
Kim jest ten z którym rozmawial Luke? :o
Wszystkiego się dowiecie w następnym rozdziale :*
UsuńAle ja umrę do następnego rozdziału! :-:
UsuńJak odcinek w M jak miłość zawsze się konczy w najważniejszym momencie xD Ale i tak cudowny i dawaj nexta ;*
OdpowiedzUsuń@diserve
DORWE TYCH CO GROŻĄ LUKOWI
OdpowiedzUsuńojej 8 koment. NEXT
OdpowiedzUsuńJuż? Boże święty xD Rozdział jutro o 19.00
UsuńZajebisty rozdział..czekam na next...xD
OdpowiedzUsuńpurefans (kreatywna nazwa by ja xd) znajda tego co grozil lukeyowi i zajebia :))
OdpowiedzUsuńPomogę wam :D
Usuńjejciu kocham to <3 ładnie składasz zdania i nie robisz powtórzeń. historia dopiero w tym rozdziale się rozkręca, a wcześniej myślałam, że lepiej być nie może. dziękuję za pisanie tak fajnego opowiadania. ily <3
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za czytanie <3
Usuń