wtorek, 11 listopada 2014

CHAPTER 10

* oczami Luke'a *

Nie wiedziałem czy mam ufać Calum'owi. To może być cel Ashton'a. Nasłać go na mnie, żebym uwierzył w niewinność Cal'a, a ten w tym czasie będzie relacjonował, albo coś mi zrobi. Z drugiej strony Hood nie umiał kłamać. Czasami po prostu zdarzały się wyjątki. Nie miałem pojęcia co myśleć, ale brunet musiałby mieć strasznie nudne życie i niezrównoważoną wyobraźnię, żeby wymyślić taką historię.

* oczami Kylie *

Minęło już pół godziny. Cały ten czas spacerowałam korytarzem tam i z powrotem. Myślałam nad ostatnimi słowami Cheryl. "Uważaj na niego... Uważaj na niego...". Jej słowa błądziły w mojej głowie. Zastanawiałam się kogo miała na myśli. Nikt szczególny nie przychodził mi do głowy. Poza Calum'em wszystkich w klinice znałam już od kilku tygodni. Nie. Wątpię, by mógł mi coś zrobić. Był bardzo miły. Pytanie "O kim mowa?" strasznie mnie nurtowało... Nie wiem, czy kiedykolwiek rozwikłam tą zagadkę, ale mam nadzieję. Uznałam, że na dziś koniec przemyśleń i poszłam do pokoju Luke'a. Już 19.00, powinnam wyjść na kolację. Lizzy teraz pewnie będzie zajęta Mikey'em, więc nie będę jej przeszkadzać. Zapukałam do drzwi. Po kilku sekundach Lukey był już przy drzwiach, jakby właśnie na kogoś czekał. Bez słowa wpuścił mnie do środka zamykając ostrożnie drzwi. Na jego łóżku spostrzegłam ciężko oddychającego Calum'a. Wydawał się czymś mocno wstrząśnięty.
- Nic ci nie jest? - zapytałam nieco zdziwiona jego postawą.
- Nie! Wszystko się wali! - wykrzyczał, jakbym go czymś mocno uraziła. Odwróciłam wzrok na blondyna i podniosłam pytająco brew. Westchnął, wziął mnie za rękę i poprowadził za drzwi.
- Więc? Co mu jest? - zadałam pytanie dalej zdezorientowana zachowaniem Hood'a.
- On i Cher kiedyś byli sobie bliscy. Teraz przeżywa załamanie nerwowe. - szczęka mi opadła. Nie wpadłabym na to. Teraz to, że Cheryl mówiła o Calum'ie stało się jeszcze bardziej prawdopodobne. Nie wiedziałam co powiedzieć. Po kilkudziesięciu sekundach milczenia w końcu się odezwałam.
- Nie spodziewałam się. - odparłam powoli.
- Ja też nie... Ale obiecałem mu pomóc. Zamieszka z nami. Będzie spał na kanapie.
- Ufasz mu? - zapytałam. - W końcu przyjechał dopiero wczoraj.
- Tak naprawdę, to kiedyś był moim przyjacielem.
- Zerwaliście kontakt? - chłopak pokiwał głową. - Dlaczego?
- Powiedzmy, że doszło do małej sprzeczki. - odpowiedział. Postanowiłam się nie wtrącać. - To jak? Idziemy na tą kolację? - dodał po chwili.
- Przecież trzeba się nim zająć. - przejęłam się.
- Nie martw się, poradzi sobie. - zapewnił mnie chłopak. - Dobrze go znam.
- Niech ci będzie. - przewróciłam oczami. Luke wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę stołówki.

~*~

Michael'a i Lizzy nie było na posiłku. Od razu po zjedzeniu udałam się do pokoju. Weszłam i zobaczyłam ich wtulonych w siebie i oglądających jakiś film. Po krzykach, które wydobywały się z głośników laptopa zorientowałam się, że to horror.
- Może wybralibyście się na kolację? - powiedziałam szukając książki w torebce. Zawsze, kiedy potrzebowałam oderwać się od rzeczywistości sięgałam po lekturę. Ostatnimi czasy zdarzało się to dość często, gdyż bardzo dużo myślałam. Zupełnie niepotrzebnie. Żadne z nich nie odpowiedziało. Postanowiłam ponowić pytanie, ale nie zwracali na mnie uwagi. W końcu szybkim krokiem podeszłam do nich i wykrzyczałam Michael'owi moje pytanie zadane wcześniej 2 razy.
- Ciszej. Nie musisz tak wrzeszczeć. - powiedział odrywając na chwilę wzrok od ekranu. - Ustaliliśmy, że dzisiaj nie idziemy na kolację. Lizz, zarówno jak i ja nie jesteśmy głodni.
- Jak chcecie... - podniosłam ręce w geście poddania się i wróciłam do poprzedniej czynności. Kiedy w końcu znalazłam długo szukaną książkę, od razu padłam na łóżko szukając strony, na której wcześniej skończyłam. 

~*~

Nie wiem nawet kiedy zakończyłam całą opowieść. Porozglądałam się dookoła. Michael'a nie było, Lizzy spała, a jedynym światłem jakie rozjaśniało ciemność była moja lampka nocna, przy której czytałam. To wręcz nienormalne, że książka wciągnęła mnie do tego stopnia. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu oznajmujący, że zbliża się 5 nad ranem. Już nie zasnę, ale bez różnicy; jestem przyzwyczajona. Kiedy mieszkałam z tatą rzadko kiedy spałam. Bałam się, że może mnie skrzywdzić. Po alkoholu zupełnie tracił świadomość. Kiedy przeprowadziłam się do własnego mieszkania 6 miesięcy temu nie umiałam spać z innego powodu. Mieszkałam w małej kamieniczce. Piętro niżej mieszkała jakaś grupka 15-latków urządzających sobie co nocne imprezy. Ostrzeżenia od policji nic nie dawały, a oni nie mieli powodów by ich zamknąć. To nie jest na tyle poważne wykroczenie. Postanowiłam jeszcze raz przestudiować ostatnie słowa Cheryl. "A może dopiero kogoś poznasz? Może ona wiedziała, że ten ktoś będzie niebezpieczny?". "Może mówiła to nieświadomie? Przed śmiercią nie myślała racjonalnie?". Moja podświadomość podrzucała wszelkie możliwości, jakby nie chciała uwierzyć w fakt, że to prawdopodobnie Calum jest "tym złym", choć wszystko na to wskazywało. Wydawał się dość tajemniczy. Nawet Luke zastanawiał się co mi powiedzieć, gdy o niego zapytałam. Jakby chcieli coś ukryć. Jeśliby popatrzeć na to z innej storny, to był bardzo pogodny i miły. Nie wiem jak to zrobię, ale za wszelką cenę muszę dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Schodząc z tematu chciałabym również wiedzieć czemu ostatnimi czasy Cher tak często spotykała się na osobności z Mikey'em. To pytanie też dość często gościło w mojej głowie mimo, że ta sprawa jest jedną z najmniej ważnych jakie mogłyby przyjść mi na myśl. Powinnam skończyć przejmować się rzeczami, które nie powinny zupełnie mnie obchodzić. Wpadłam na genialny pomysł i wiem nawet jak i kiedy wprowadzę go w życie. Wyjrzałam przez okno. Było już jasno. Sięgnęłam po telefon.
- 7.18. - odczytałam na głos, westchnęłam i wyszłam spod kołdry. Ubrałam rzeczy przygotowanie poprzedniego dnia, czyli czarne rurki i mój ulubiony biały sweter z czarnym napisem "PEACE & LOVE", a do tego białe trampki. Następnie udałam się do łazienki umyć zęby, poczesać się i nałożyć w miarę delikatny makijaż. Wszystkie te czynności wykonałam w 20 minut.
- Lizzy, czas wstawać! - krzyknęłam z łazienki. Dziewczyna spadła z łóżka, a ja wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
- Dzięki. - powiedziała ironicznie masując obolały łokieć, na który przełożyła największy ból.
- No przepraszam. - wydusiłam próbując przestać się nabijać. - Ale twoja mina była bezcenna...
- Śmiej się, śmiej... - wstała. - Poczekasz na mnie? Zaraz będę gotowa.
- Jasne. - uśmiechnęłam się, a dziewczyna weszła do łazienki. Odwróciłam się i zdałam sobie sprawę, że ostatni raz widzę to miejsce. Byłam tu może miesiąc, ale zdążyłam się przyzwyczaić. Moje uszy zarejestrowały dźwięk pukania roznoszący się po całym pokoju. Podeszłam do drzwi i otworzyłam. To Eric.
- Dzień dobry, przyszedłem po wasze rzeczy. - powiedział. Wskazałam walizki w kącie przy moim łóżku.
- Możesz chwilkę poczekać? - dodałam pośpiesznie, kiedy już miał je wynosić. - Muszę spakować jeszcze kilka rzeczy z łazienki. Teraz nie mogę, bo Lizz się ubiera.
- Nie ma sprawy. Przyjdę, kiedy będziecie na śniadaniu. Wasze torby znajdziecie przy gabinecie Adison. - wyszedł z pokoju. Ułamek sekundy później obok mnie pojawiła się moja przyjaciółka.
- Wydaje mi się, czy słyszałam Eric'a? - zapytała obojętnie.
- Nie, nie wydaje ci się. - odparłam. - Spakuj ostatnie rzeczy. Zaniesie nam walizki pod gabinet Adison. - powiedziałam i obydwie zabrałyśmy się za pakowanie szczoteczek do zębów.

~*~

Po śniadaniu jeszcze chwilę rozmawiałyśmy z Drake'iem, Ellie i Andy'm. Raczej już się nie spotkamy, więc to ostatnia okazja, żeby pogadać. Luke i Michael nie zjawili się w stołówce. Pomyślałam, że po prostu nie są głodni. Naszą konwersację przerwała Adison, która poprosiła o to, żebyśmy poszli prosto do jej gabinetu. Jak powiedziała, tak zrobiliśmy. Niemal równo wstaliśmy od stołu i podążyliśmy w kierunku miejsca spotkania. Reszta ciągle zażarcie dyskutowała, ale nie wiedziałam nawet o czym, bo o moje uszy obijało się co 3 słowo. Wspominałam wszystko co się tu wydarzyło. Przez jeden miesiąc zyskałam najlepszego na świecie chłopaka i dwie przyjaciółki, z czego jedną straciłam. Byliśmy już bardzo blisko wyznaczonego pomieszczenia. Zauważyłam Mikey'a i Luke'a wychodzących z gabinetu. Trochę się zdziwiłam, ale jednocześnie zaciekawiłam tym, co tam robili. Tak, moja największa wada. Nadmierna ciekawość. Chciałabym coś z tym zrobić, ale nie potrafię. 
- Dobrze, że już jesteście. - ciepło uśmiechnęła się kobieta, która znajdowała się jeszcze 5 minut temu w stołówce. - Chciałam wam tylko przekazać, że będzie mi was brakowało. Związałam się z wami. Z jednymi bardziej, z innymi mniej, ale jedno jest pewne. Będę za wami tęsknić. Przejdźmy do spraw organizacyjnych. Za 10 minut przyjedzie kierownik kliniki, do której trafią Andy i Ellie. Przed chwilą dowiedziałam się, że Luke i Michael będą mieszkać z Kylie, Elizabeth i Calum'em. Swoje sprawy załatwiajcie między sobą. Po Drake'a przyjedzie jakiś kolega, Max. Dziękuję za uwagę. - dokończyła Adison i przytuliła każdego z nas osobno. Później podeszłam do mojego chłopaka. Razem za mną podążyli Hood i Grant.
- Dzień dobry kochanie, jak się spało? - spytał wsadzając za ucho kosmyk włosów opadający mi na twarz.
- Nie umiałam zasnąć, ale nic mi nie jest. - obdarzyłam Luke'a szczerym uśmiechem.
- Na pewno? - przytaknęłam. - W takim razie chodźmy do auta. Volvo Cal'a stoi przed budynkiem. - odrzekł i razem z chłopakami zaczęli zanosić nasze rzeczy do samochodu. Poprawiłam torebkę i spojrzałam na Lizz ostatni raz patrzącą w głąb korytarza.
- Idziemy? - zapytałam.
- Tak. - odwróciła się.
- Będzie brakować ci tego miejsca?
- Częściowo tak. Poznałam tu wiele osób, które polubiłam, ale i kilka nie specjalnie miłych i entuzjastycznych. - odpowiedziała. Pokiwałam głową w geście zrozumienia. Lizz wsiadła do auta, a ja zaraz za nią. Po chwili znajdowali się w nim też Clifford, Hemmings i Hood. Mike siedział z tyłu, obok mojej przyjaciółki, Luke na miejscu pasażera z przodu, a Calum prowadził. Póścił w radiu jedną z rock'owych stacji radiowych. Zaczęłam nucić pod nosem lecący z głośników utwór Going To Hell zespołu The Pretty Reckless. Nie mam zielonego pojęcia kiedy, ale w pewnym momencie zauważyłam, że już wszyscy śpiewamy ową piosenkę. Świetnie się bawiliśmy i na chwilę każdy z nas zapomniał o tragedii, która niedawno się wydarzyła. W ten sposób minęła nam cała podróż. Wykonywaliśmy wszystkie piosenki po kolei.
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmił Calum wychodząc z samochodu. Luke podbiegł do drzwi i je otworzył. Pierwszym pomieszczeniem był beżowy salon z kremową kanapą i telewizorem plazmowym. Przeszłam przez drzwi do następnego pokoju, jakim okazała się kuchnia. Z kuchni droga prowadziła do biało-czarnej łazienki. Weszłam z powrotem do pierwszego pokoju, gdzie zauważyłam drzwi do dwóch sypialni. Każda z nich zawierała dwa osobne łóżka ze świeżo wymienioną pościelą. Cały ten budynek był wielki i naprawdę śliczny. Zastanawia mnie skąd wziął pieniądze na to wszystko i jak to możliwe, że jest tu tak zadbane.
- Tu jest... Pięknie! - powiedziała Lizzy zrzucając buty i kładąc torebkę obok nich. Zaczęła rozglądać się po całym domu i nieświadomie opadła jej szczęka.
- To jakiś pałac! - jeszcze raz zlustrowałam wzrokiem wszystko dookoła.
- Chodźcie do swojego pokoju. - odłożył torby i zawołał nas do jednej z sypialni. Na podłodze znajdowały się brązowe panele i ściany w kolorze czerwonym. - Czujcie się jak w domu. - powiedział opuszczając pomieszczenie z ogromnym zadowoleniem wypisanym na twarzy. 
__________
Szczerze mówiąc jestem całkiem zadowolona z tego rozdziału. :) Tradycyjnie 8 komentarzy - następny rozdział. Jak zwykle pojawi się za tydzień w niedzielę o 16.00. 
Od jutro do szkoły, nieee! Jedynym plusem jest spotkanie się z kilkoma osobami. Nie minął nawet pierwszy dzień, a ja już mam dość. 
Chciałabym wszystkim podziękować za komentarze, wyświetlenia, a wczoraj zauważyłam nawet, że jakaś czytelniczka promuje opowiadanie! Nie wiecie jak mi miło :D
Dodatkowo chciałabym złożyć życzenia urodzinowe Kasi, która w środę obchodziła urodziny. Wszystkiego najlepszego słońce, zdrówka, dobrych ocen, najlepszych przyjaciół na świecie, wymarzonego chłopaka, spotkania idoli i spełnienia wszystkich marzeń. Ten rozdział jest z dedykacją dla ciebie :)
Lots of love xx

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!! :)
    jestem ciekawa skąd mają taki dom :D i jakim cudem jest tam taki porządek haha:*
    czekam n następny rozdział :)
    @Liwia444

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zwykle rozdzial genialny, nie wiem co napisac, normalnie brak slow *-*
    ~5sosFAM z Jastrzebia xDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham ♥ Świetnie piszesz, aż ciekawi mnie co będzie dalej ♥ xx

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział! :) skąd Cal ma tyle forsy na taką chate? hahahah :D kocham to opowiadanie jeju <3
    aaaa dziękuję bardzo za życzenia! nie spodziewałam się kompletnie :) słodko asdfghjkl <3 :D
    dzięki tobie i temu opowiadaniu będę miała motywację do przetrwania każdego tygodnia tych męczarni w szkole hahah <3
    kocham mocno xx

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobra...w połowie przypomniałam sobie, że przecież klinike zamykają ;____;
    Ale to przecież jest mieszkanie Mike i Luke'a...c'nie?
    Czy ja już do końca zgłupiałam i zapomniałam?
    Co do rozdziału to genialny *o*
    Jejku no szkoda, że już nie będę się widzieć z Ericem, Adison, Andym, Ellie...
    Calumek przeżywa załamanie nerwowe po stracie Cher... :(( biedaczek.
    Ilysm x

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział *_* Teraz to się zacznie! Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe co będzie dalej :) najlepsze opowiadanie na świecie!
    czekam na nexta :**

    OdpowiedzUsuń
  8. super sie akcja rozkręca! czekam ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. przepraszam, że tak późno czytam, ale nie było czasu.
    cudo! mam coś wspólnego z kylie, bo też zastanawiam się skąd ich stać hahahaha

    OdpowiedzUsuń
  10. dopiero dzisiaj zaczełam czytać twoje fanfiction, a przeczytałam wszystko i jeszcze mi mało! super. żałuje że wcześniej mi sie nie chciało

    OdpowiedzUsuń
  11. ekstra. mam pytanie, pojawi sie jeszcze drake?

    OdpowiedzUsuń