wtorek, 11 listopada 2014

CHAPTER 15

Siedziałem pod drzewem. Nie było to zwykłe drzewo. Nie wiem co było w nim nadzwyczajnego, ale coś było. Może to ta odczuwalna lekkość? Czułem się, jakbym siedział na chmurze. Nagle ziemia pode mną zaczęła się zapadać. Z każdą sekundą temperatura gwałtownie narastała. Mimo to, w ogóle się nie bałem. Przeciwnie - odczuwałem coś w rodzaju ekscytacji. W końcu razem z ową ziemią znalazłem się w ciemnym pomieszczeniu. Teraz czułem lęk. Na dole był ktoś jeszcze, ale przez słabe oświetlenie nie rozpoznawałem kto to. Podszedłem nieco bliżej. To Kylie! Miała zaklejone usta i ręce przywiązane do słupka pod ścianą. Podbiegłem do niej i odwiązałem sznur, po czym odkleiłem taśmę. Dziewczyna zaczęła nierówno oddychać. Czekałem, aż jej oddech choć trochę się uspokoi i będzie w stanie coś wymówić. Zaczęła cicho nucić piosenkę, którą zaśpiewałem jej wtedy, w klinice. Nieświadomie się uśmiechnąłem. Objąłem ją, a ona wtuliła się w mój tors.
- Gdzie my jesteśmy i co tu się dzieje? - spytałem po chwili.
- Nie wiem. Pamiętam tylko, że się obudziłam. Od początku byłam związana.
- A jak długo tu jesteś? - zadałem kolejne pytanie.
- 3 miesiące? Może nawet więcej... - odpowiedziała bez przekonania. - Codziennie dostaję szklankę wody i kromkę chleba. Od czasu do czasu na 5 minut ziemia się rozstępuje i mamy trochę słońca.
- Mamy? - popatrzyłem na Kylie.
-Tak. Były tu ze mną jeszcze 3 osoby. - rzekła bardzo cicho, jakby bała się, że ktoś nas usłyszy.
- Jak to były? - z każdą chwilą rozumiałem coraz mniej.
- Odwodniły się. - odpowiedziała z udawaną obojętnością. - Na moich oczach...
- Teraz jesteś sama?
- Byłam. - podkreśliła. - Teraz jestem z tobą. - jeszcze mocniej przycisnąłem ją do siebie. Siedzieliśmy tak jakiś czas. W końcu usiadłem kawałek dalej pod ścianą. To był błąd, gdyż ziemia pode mną się zapadła. O CO TU DO CHOLERY CHODZI? Tym razem spotkałem Michael'a ze znudzoną miną bawiącego się kciukami.
- Co ty...? I co Kylie...? O co...? - wydukałem.
- Dokończysz którekolwiek z tych pytań? - obdarzył mnie krótkim, bezuczuciowym spojrzeniem. Tak, jakby był martwy...
- Co ty tu robisz?
- Nie uwierzyłeś mi w sprawie z Irwin'em. No popatrz, ty straciłeś wszystkich, ja również. Z twojej winy kretynie...
- Co tu się dzieje? Czemu co chwilę wpadam do jakiejś głupiej dziury i was spotykam?! - zignorowałem poprzednią wypowiedź chłopaka i zacząłem krzyczeć. Po chwili sprecyzowałem, bo skąd Clifford może wiedzieć kogo poza nim mam na myśli mówiąc: "WAS". - Chodziło mi o ciebie i Kylie.
- Wiem przecież. - odparł, jakby to było dla mnie oczywiste. - Byłem z nią na górze.
- Jak to możliwe? Przecież ona mówiła, że owszem, były z nią jeszcze trzy osoby, ale podobno się odwodniły.
- Tak, to prawda. Trafiliśmy na następny etap.
- Jaki etap?! - zadałem kolejne pytanie, ale nie doczekałem się odpowiedzi, gdyż kolejny raz powtórzyło się to samo. Tym razem trafiłem na Lizzy. Była bardzo blada, a jej oczy wydawały się podbite, ale kiedy podszedłem kilka kroków bliżej okazało się, że są podkrążone z niedospania. Przez chwilę wpatrywałem się w nią nic nie mówiąc.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - spytała cicho drżącym głosem.
- Tak po prostu. - odpowiedziałem. - Co ci się stało?
- Po odkryciu Kylie wszystko się pokomplikowało. Nie rozmawiałam z nią, Michael'em, Calum'em, ani z tobą. Miesiąc później zginął mój ojciec. Nie miałam kontaktu z żywą duszą. W końcu nie wytrzymałam i popełniłam samobójstwo.
- Jesteś martwa? - wypaliłem zaraz po wysłuchaniu opowieści dziewczyny. Mogłem być bardziej delikatny, ale już trudno.
- Tak. Wszyscy, których do tej pory spotkałeś są. - odpowiedziała Lizz beznamiętnie.
- Co to za miejsce? - zadałem następne pytanie. Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Jedyne, co jestem w stanie ci powiedzieć to to, że ustaliłam, że znajdują się tu poszczególne etapy. Pierwszy jest dość skomplikowany, bo nie żyjesz, ale nie do końca. Niby umarłeś, ale dopiero dostając się do drugiego etapu giniesz na prawdę. W drugim nie dzieje się tak naprawdę nic. Po prostu czekasz. Natomiast w trzecim nie masz dostępu do jakiegokolwiek światła, nie dostajesz ani jedzenia, ani picia. Z każdym kolejnym etapem jest coraz cieplej, jak już pewnie zauważyłeś, a tutaj jest wręcz lodowato. Nie da się spać właśnie przez to, że jest tak zimno. - zdziwiłem się ostatnimi słowami Lizzy, bo ja nie odczuwałem zimna. Czułem gorąco.
- Jest jakiś następny "poziom"?
- Myślę, że tak, ale skąd mogę mieć pewność... - odpowiedziała, a ja odczułem, że jestem nieco niżej, niż przed chwilą. Świetnie, powtórka z rozrywki... Pojawiłem się na dole. Tym razem gorąc to mało powiedziane. Tam wręcz wrzało! Nie widziałem nikogo. Czyżby pomieszczenie przygotowane specjalnie dla mnie? Ale... Ja przecież żyję. Prawda? Moje ciało zaczęło panikować. Nagle usłyszałem znajomy śmiech, który należeć mógł tylko do jednej osoby.
- I jak się podobała wycieczka? - spytał drwiąco Ashton.
- To ty mnie tu wysłałeś? Nienawiść do mnie to jedno, ale zniszczyłeś życie niewinnym osobom!
- Mylisz się Hemmings. To ty je zniszczyłeś. Ja tylko dokończyłem to, co ty zacząłeś. - jego słowa dały mi do myślenia. W końcu miał trochę racji. Gdybym uwierzył Michael'owi, nic by się z nim nie stało, ale pojawienie się tu Lizzy i Kylie wcale nie było z mojej winy.
- Po co mnie tu ściągnąłeś?
- Chciałem cię tylko ostrzec. Możesz jeszcze wszystko odkręcić.
Obudziłem się cały zalany potem. Włączyłem wyświetlacz w telefonie w celu dowiedzenia się, która godzina. 3:47. Odetchnąłem głęboko i wyszedłem z łóżka. Pokierowałem się do kuchni i nalałem sobie szklankę wody mineralnej. Z mojej sypialni dobiegł dźwięk przychodzącego SMS'a. Byłem pewny, że to Ashton, bo tylko on dzwoni lub wysyła wiadomości o tej porze. Powoli odstawiłem puste już naczynie i wszedłem do pokoju. Podniosłem telefon z szafki nocnej i odblokowałem ekran. Numer prywatny. "Jesteś taki głupi... Dzięki tobie Parker ma mało czasu."
_______________
Jak wam minął tydzień?
Co to się teraz dzieje... Jak myślicie, o co chodzi w końcówce? Na co zostało Kylie miało czasu? Czekam na wasze teorie :)
Jestem zadowolona z tego rozdziału. Pisałam go na angielskim, ale ciii :P
Misie, proszę, komentujcie! To dla mnie bardzo ważne.
Coraz bardziej przekonuję się do pójścia do sklepu w piżamie, więc może coś z tego wyjdzie. Już aż 8700 wyświetleń! Minęło to niesamowicie szybko, bo to fanfiction piszę dopiero od połowy lipca! Dziękuję wam wszystkim i życzę miłej niedzieli.
ilysfm x

14 komentarzy:

  1. jejciu kocham cie super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. na początku myślałam "wtf?" bo nic nie kapowałam :p
    super

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział bardzo interesujący :D myślę,że Ashton chce zrobić coś Kylie..
    czekam na kolejny rozdział :* /Michael

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentarz wyżej ma racje :))
    Ale skoro to perspektywa Luke'a to czemu Kylie zostało mało czasu o.O
    Nic nie rozumiem, mam nadzieję że wszystko się potem wyjasni x

    OdpowiedzUsuń
  5. ten rozdzxiał jest taki assdhsfg <3 /@Liwia444

    OdpowiedzUsuń
  6. Spoko rozdział czekam na kolejny xxxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Już wszystko wiem!!! Na polskim chyba w czwartek było o retrospekcji i to strzał w bingo !!! Luke ma deja vu (czytaj: derzawi)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, chociaż nic nie kumam :P Mam nadzieję, że w następnym wszystko się wyjaśni <3

    OdpowiedzUsuń
  9. jak dla mnie jeden z lepszych rozdzialow

    OdpowiedzUsuń
  10. sorry ze dopiero teraz czytam ale przynajmniej mam mniej czekania na nexta :* super!

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny, jak zawsze ! :)
    Czekam na kolejne ! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. ♥ Boski rozdział ♥ Czekam na NN
    Zachęcam do poznania historii która stanie się nawykiem :)
    FF Luke Hemmings ♥
    http://habits-story-hemmo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Booooski, kocham to <3
    P.S. Zapraszam na moje ff o Hemmings'ie
    http://angels-never-fall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest świetne! Masz wielki talent...

    OdpowiedzUsuń