- Adison, mogę o coś zapytać? - zaczęłam.
- Słucham. - powiedziała kobieta nie odrywając wzroku od monitora komputera.
- Dlaczego zamykacie? Co jeśli nie poradzę sobie sama? Jeśli znów zacznę się ciąć? Czy przeniosą nas do innej kliniki? - zasypałam opiekunkę pytaniami, choć na początku miałam zadać tylko jedno. Adison w końcu na mnie popatrzyła.
- Nie raz widziałaś już tych trzech mężczyzn, prawda? - powiedziała po kilkunastu sekundach ciszy. Pokiwałam głową. - Oni zajmują się tą kliniką. Sprawdzają bezpieczeństwo, wyniki naszej pracy i tak dalej. Kiedy byliście na zajęciach kilka dni temu... - urwała. Raczej nie kwapiła się do odpowiedzi. Nic nie mówiła.
- Co kilka dni temu? - postanowiłam przypomnieć jej, że czekam na wyjaśnienia.
- Oni przyszukiwali wasze pokoje. Sprawdzali czy wszystko w porządku... U Andy'ego znaleźli kokainę i papierosy, a u Ellie marihuanę. Zamknęli klinikę ze względu na "nieskuteczną działalność" jak sami powiedzieli. - dokończyła odpowiedź na pierwsze pytanie. Później odpowiedziała na drugie. - Poradzisz sobie. U ciebie było widać znaczną poprawę. Do innej kliniki pójdą tylko Andy i Ellie. - uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam gest i wyszłam z gabinetu. Pokierowałam się prosto do Luke'a. Miałam nadzieję, że wymyślił jakiś plan.
* oczami Luke'a *
Michael wybiegł jakąś minutę temu. Ktoś wszedł do pokoju. Pomyślałem, że to Mike czegoś zapomniał, ale odwróciłem się, by się upewnić. Zauważyłem Kylie.
- Hej. Nie przeszkadzam? - zapytała.
- Cześć księżniczko. Ty nigdy nie przeszkadzasz. - uśmiechnąłem się. - Prawie skończyłem się pakować. Co byś powiedziała, gdybym zaproponował, żebyś zamieszkała z Michael'em i ze mną? Wtedy będziemy widywać się codziennie. Mamy w domu 4 łóżka. - tak jak obiecałem wymyśliłem plan.
- Byłabym strasznie szczęśliwa mogąc widywać cię codziennie. - zaśmiała się. - ...ale co z Lizzy? - nieco spoważniała.
- Przecież może zamieszkać z nami. - odparłem.
- Porozmawiam z nią. - rzekła po chwili namysłu, jakby zastanawiała się czy to napewno dobry pomysł. - Mogę cię o coś zapytać? - pokiwałem głową. - Czemu jesteś na odwyku tak długo, skoro od dawna już nie palisz, ani nie bierzesz tego świństwa?
- Bo Adison uważa, że "nie jestem na to gotowy". - próbowałem przedżeźniać kobietę.
- Wiesz, że udawanie Adison kiepsko ci wychodzi? - zapytała unosząc jedną brew, po czym parsknęła śmiechem.
- Wiem, ale lubię to robić. - wzruszyłem ramionami. Dziewczyna jeszcze raz mocno się uśmiechała. Uwielbiałem patrzeć na nią, kiedy była w takim stanie. Kiedy cały czas była uśmiechnięta i szczęśliwa. Wydawało mi się, że czas się zatrzymał i wszystko dookoła jest piękne, a problemy nie istnieją.
- Idę pogadać z Lizzy. - cmoknęła mnie w policzek i wyszła. Zabrałem się za pakowanie kolejnych ubrań. Minęło może 15 minut, kiedy do pokoju wparował zdesperowany Calum. Nawet nie zapukał.
- Jesteś beszczelny. Co, jeśli bym się przebierał?
- Spokojnie nie ukradnę cię Kylie. Nie musi być zazdrosna. Nieważne. - machnął ręką. Wydawało mi się, jakby zaraz miał dostać depresji, ale oczywiście musiał dodać jakiś swój żałosny komentarz. Cały Cal. - Przepraszam. - wydusił. - Za wszystko. Nie powinienem wybierać Ashton'a. Wykorzystywał mnie. Manipulował. Dopiero teraz to zauważyłem. On ustawia ludzi tak, jak mu się podoba.
- Jaką mam pewność, że to nie podstęp? - zastanawiałem się chwilę nad odpowiedzią. W końcu Ash mógł w ten sposób zyskać to, czego chciał.
- Zrobię co tylko chcesz. - usiadł na moim łóżku i schował twarz w dłoniach. Jako, że nie miałem pomysłu, postanowiłem zapytać go o największy sekret. Jakaś stawka musi być, a ten pomysł wcale nie jest najgorszy.
- Dawaj jakiś sekret. - rzuciłem. Chłopak westchnął i podrapał się po karku tak, jakby zbierał się na odwagę.
- Więc... Mój dzisiejszy humor nie jest taki jaki jest nie dlatego, że się nie wyspałem. Chodzi o Cheryl. - miałem wrażenie, że to była prawda. Nie mogłem w to uwierzyć, ale gdzieś, w podświadomości mu ufałem. Tylko jak to możliwe?
- Jak to Cheryl? - zmrużyłem oczy. - Przecież jej nie znasz.
- Ona... Ona kiedyś była moją dziewczyną. - spuścił głowę.
- Ale? Jak? Kiedy? - zamurowało mnie. Nie miałem pojęcia...
- Kiedy jeszcze byliśmy przyjaciółmi. W czwórkę.
- Czemu nic nie powiedziałeś? - zapytałem.
- Mielibyście pretensje. Poza tym nie chciałem narażać jej na niebezpieczeństwo. Dopiero po roku trwania naszego związku odważyłem się powiedzieć jej całą prawdę. Uciekła. Nie chciała mnie znać. Brałem tabletki, chodziłem do psychologa. Po nocach nie spałem. Nie wiem, jak zdołałem to przed wami ukryć.Nie umiałem pozbierać się po jej odejściu. Nigdy. Śni mi się co noc. Po 10 miesiącach braku kontaktu, zupełnie przypadkiem ją spotkałem. Tutaj. Bała się. Myślała, że coś jej zrobię. Teraz znów ją straciłem... Tylko, że tym razem na zawsze. - łza spłynęła po jego rozpalonym od emocji policzku. Może i wtedy wybrał Ash'a, ale jestem prawie pewien, że mogę mu zaufać.
- Rozumiem cię. Przykro mi. - poklepałem go po plecach.
- Nie! Nic nie rozumiesz! Nie wiesz jak to jest utracić osobę, która była jedynym pozytywem w tym zasranym życiu! - uniósł się, ale po chwili opanował swoje rozgniewanie. - Przepraszam... To przez tą sytuację. Mój organizm wariuje. Nie panuję nad tym. - ręce zaczęły mu się trząść.
- To nie twoja wina. Wiem, że to dla ciebie ciężkie.
- Ona odnalazła kłębiącą się we mnie dobroć. Gdzieś głęboko nie byłem tym cholernym zabójcą. Wprowadziła do mojego życia radość. Później ją straciłem. Nie radziłem sobie sam ze sobą. Nie chciałem żyć. Tak naprawdę nigdy nie pozbierałem się po jej odejściu. Po prostu dobrze maskowałem wszystkie moje uczucia. Wczoraj znów ją zobaczyłem. Ostatni raz. - w jego oczach widać było ból.
- Wszystko się ułoży. - pocieszyłem go. Prawie niezauważalny uśmiech na moment pojawił się na jego ustach, ale szybko wrócił do swojej poprzedniej miny.
* oczami Michael'a *
Poszedłem do Lizzy. Miałem dość ukrywania wszystkiego. Musiałem powiedzieć jej to, co ciąży na mnie od ponad pół roku. Jak wszyscy, byłem wstrząśnięty przedwczesną śmiercią Cher, ale wątpię, że zobaczę ją jeszcze kiedyś, chyba, że na ulicy, przechodząc. Dzisiaj miałem ostatnia szansę. Zapukałem do drzwi pomieszczenia, w którym pomieszkiwała dziewczyna. Usłyszałem ciche "proszę" i wszedłem. Siedziała na parapecie w rozmazanym makijażu. Płakała.
- Wszystko będzie w porządku. - szepnąłem. - Jestem pewien, że ona teraz jest w lepszym świecie. - dziewczyna spojrzała na mnie kątem oka i uśmiechnęła się niepewnie.
- Wiesz... Dzisiaj jest moja ostatnia szansa, żeby powiedzieć ci coś ważnego. Uznałem, że raczem powinnaś się o tym dowiedzieć. - podrapałem się po karku i przygryzłem dolną wargę.
- Wal. - dziewczyna obróciła się do mnie, po czym zeskoczyła z parapetu i usiadła na łóżku. Wskazała mi miejsce obok siebie.
- No więc... Ja... Ch-ch-chciałbym... - zacząłem strasznie się jąkać. - Muszę... Muszę ci powie-powiedzieć...
- Nie ugryzę cię. - jej wypowiedź miała żartobliwy charakter, ale samo wypowedzenie tych słów już nie. - No mów. - zachęcała mnie.
- Chciałbym powiedzieć ci, że mi na tobie zależy... Ale nie w takim sensie, jak myślisz. Bo... - westchnąłem ciężko i jakby coś we mnie trafiło. Nabrałem mnóstwo odwagi. - Kocham cię. Nie wiem, co teraz myślisz, ale chciałbym, żebyś wiedziała. - znów poczułem się tak, jak na początku. Wpatrywaliśmy się w siebie chwilę. Przez pierwszy moment w jej oczach nie zobaczyłem żadnych emocji. Pustkę. Ułamek sekundy później przyłożyła wargi do moich. Odwzajemniłem pocaunek, a nawet go pogłębiłem.
* oczami Kylie *
- Lizz, mam pomysł! - weszłam do pokoju patrząc wyświetlacz telefonu informujący mnie, że właśnie 14:18. Dopiero, gdy spojrzałam przed siebie, uświadomiłam sobie, że nie jesteśmy same. W pokoju znajdował się Michael. Nie wierzę. Przerwałam ich pocaunek. - To ja wam nie przeszkadzam... - dodałam od razu i wyszłam z powrotem. Zaraz, zaraz. Skoro Michael jest zakochany w Lizzy, to czemu w ostatnim czasie tak często spotykał się z Cheryl? No nic. Jakoś się tego dowiem, ale nie teraz. Ważne, że są szczęśliwi.
___________________
Pod ostatnim rozdziałem komentarze pojawiły się bardzo późno. Proszę każdego kto to czyta: skomentuj. To dla mnie bardzo ważne. Przez kstatnie kilka dni kompletnie nie miałam weny. Miałam ochotę usunąć bloga, ale już mi przeszło. :) 8 komentarzy - następny rozdział, pojawi się w niedzielę.
Mam dla was jeszcze ogłoszenie parafilane: Postanowiłam, że rozdziały będą pojawiały się raz w tygodniu, w niedzielę. Za tydzień rozpoczyna się rok szkolny, z czym wiąże się brak wolnego czasu. To jest właśnie głównym powodem mojego postanowienia.
Lots of love xx